Konkurs #ZdroWolni – zwycięskie prace.

Zgodnie z zapowiedzią już dziś publikujemy teksty Zofii Masiakowskiej z SP w Kcyni oraz Krzysztofa Guzka z SP w Palmierowie. To oni zajęli I miejsca w II edycji Konkursu Literacko – Profilaktycznego #ZdroWolni.
Zapraszamy do lektury.
Zofia Masiakowska: „Rany na całe życie”
Wszystko działo się w małej miejscowości, gdzie życie mieszkańców toczyło się spokojnie i przewidywalnie. Była tam jedna szkoła podstawowa, której uczniowie dobrze się znali. Ola też chodziła do tej szkoły; wraz z rówieśnikami uczyła się w siódmej klasie.
Jak wiadomo szkoła to nie tylko miejsce nauki, ale też przestrzeń nawiązywania i budowanie relacji międzyludzkich. W trudnym okresie dojrzewania nie zawsze bywa to łatwe i przyjemne. Wręcz przeciwnie, często następują burzliwe zwroty sytuacji. Tak też było z Aleksandrą. Mijały kolejne dni i tygodnie nowego roku szkolnego, z pozoru niczym nie różniącego się od poprzednich. Zmiany, jakie nastąpiły w klasie, dotyczyły głównie wzrostu i przemian fizycznych związanych z dojrzewaniem. Większość dziewcząt z klasy Olki nabrała już kobiecych kształtów. Niestety ona wciąż wyglądała jak mała dziewczynka. Okropnie się z tym czuła, nie przypuszczała, że będzie to tak straszne. Choć wiedziała, że nie ma kontroli nad dojrzewającym w swoim tempie ciałem, że dorastanie to indywidualna sprawa i że zawsze musi być ktoś ostatni, to i tak zadawała sobie pytanie: dlaczego to muszę być ja?
Nie trzeba był długo czekać, aby chłopcy z tego powodu zaczęli się z niej naśmiewać. Przechodząc korytarzem szkolnym, nie raz słyszała:
– Uwaga, idzie decha z siódmej klasy!
– Ciszej, bo cię usłyszy.
– Niech słyszy, przecież nie kłamię.
Basia, przyjaciółka Oli z klasy, pocieszała ją:
– Nie martw się. Wyglądasz świetnie!
– Łatwo ci powiedzieć, bo to nie o tobie mówią i nie ciebie wytykają palcami, nie z ciebie drwią. Ciekawe, ile to jeszcze potrwa?
Niestety takie sytuacje zdarzały się coraz częściej i Oli zaczynało brakować sił, by jakoś radzić sobie z tym hejtem. Pewnego dnia nie wytrzymała i siedząc wieczorem w swoim pokoju, sięgnęła po żyletkę. Chcąc dać upust swoim emocjom, przecięła sobie skórę na nadgarstku. Przyszło chwilowe ukojenie. Od tej chwili Ola wiedziała już, że od teraz cięcie żyletką będzie przynosić jej ulgę. Bała się tylko, żeby nikt się o tym nie dowiedział, nawet Basia. Skrzętnie ukrywała nacięcia również przed rodzicami. Nie chciała im przysparzać kłopotów, bo i tak – ze względu na brak pracy ojca – nie było im łatwo. Sytuacje z okaleczaniem zaczęły się powtarzać. Na jej skórze było coraz więcej blizn. To, co miało dawać ukojenie, z czasem stało się dużym problemem. A wszystko przez to, że kiedy pewnego dnia w szatni przed WF-em przebierała się, Maja zauważyła jej blizny. Zaraz zaczęła robić z tego sensację.
– Hej dziewczyny, zobaczcie, co Olka ma na rękach!
– Co takiego? – zapytała zaciekawiona Gosia.
– No, jak to co? Nie widzisz?! Ola ma pocięte nadgarstki – powiedziała Kasia.
– Boże, Ola, naprawdę! Teraz jeszcze szukasz atencji! – powiedział z ironią Martyna.- To, że
jesteś sławna z powodu braku piersi, ci nie wystarcza?!
Tego wszystkiego było już za dużo. Ola szybko wybiegła z szatni. Miała łzy w oczach, gdy w pośpiechu zakładała koszulkę. Zmartwiona tą sytuacją Basia szybko pobiegła za nią.
Od tamtego dnia nic już nie było takie samo. Oli dokuczali już nie tylko chłopcy. Niektóre dziewczyny z klasy, z Martyną na czele, zaczęły naśmiewać się z niej i nazywać wariatką. Tylko Basia wciąż próbowała pocieszać Olę, wyrażając jednocześnie żal, że nie powiedziała jej o okaleczeniach. Wsparcie przyjaciółki niestety nie przynosiło żadnych skutków. Basia zaczęła namawiać Olkę, żeby porozmawiała o tym z mamą, ale Ola kategorycznie odmawiała. Zobowiązała również Basię, żeby nic nie mówiła dorosłym; już i tak z trudem znosiła świadomość, że rówieśnicy o wszystkim wiedzą. Pewnego wieczoru jednak, kiedy przebierała się do snu, mama weszła do jej pokoju, bo chciała pogadać o planach wyjazdowych w weekend. Zanim zdążyła coś powiedzieć, ujrzała liczne blizny od samookaleczenia się na rękach Oli i przeraziła się. Stały tak przez moment w ciszy. Po chwili mama, ledwo mogąc wydusić z siebie słowo, zapytała:
– Kochanie, czy… czy ty sama sobie to zrobiłaś?
– Mamo… ja… wybacz mi… proszę… – wykrztusiła z siebie Ola, zalewając się łzami.
Mama, zmartwiona tym, co zobaczyła, przytuliła córkę i zaczęła ją uspakajać. Ola nie przestawała jednak płakać. Mama postanowiła, że porozmawiają o tym jutro, jak córka będzie na to gotowa. Następnego dnia Ola nie poszła do szkoły. Po śniadaniu odbyła z mamą długą i poważną rozmowę. Opowiedziała, co się działo w szkole i jak okropnie się z tym czuła. Wyjaśniła, że ta sytuacja popchnęła ją do okaleczania. Nie wspominała o tym wcześniej, żeby nie dokładać kolejnych zmartwień rodzicom. Jej mama wysłuchała wszystkiego cierpliwie, choć ze łzami w oczach, i zasugerowała Oli wizytę u psychologa i psychiatry. Ola wiedziała, że nie ma już innego rozwiązania i że to, co proponuje mama, jest słuszne, zgodziła się więc bez wahania.
Po rozmowie z Olą psychiatra stwierdził, że młoda pacjentka ma depresję i że będzie musiała zażywać leki. Nie obeszło się również bez wizyt u psychologa, który „postawił Olę na nogi”. Po pewnym czasie znów była szczęśliwa. Zaczęła częściej wychodzić z domu i spotykać się z przyjaciółmi. Niestety leki Oli z czasem przestawały działać, a jej samopoczucie się pogorszyło. Wróciła do samookaleczania. Psychiatra zaczął zmieniać Olce leki na nieco mocniejsze, lecz po jakimś czasie przestawały przynosić pożądane działanie, a nękanie przez rówieśników niestety nie ustąpiło. Stan psychiczny Oli zaczął się pogarszać tak bardzo, że nie była już w stanie chodzić do szkoły. Mama Oli, zmartwiona nawrotem depresji swojej córki, poprosiła psychiatrę o radę. On doradził zmianę szkoły. Rok szkolny powoli dobiegał końca, dlatego za zgodą psychologa ustalili wspólnie, że przeniesienie nastąpi po wakacjach.
Ola zaczęła nowy rok szkolny w innej podstawówce. Bała się początkowo, że i tu zaczną ją wytykać palcami i przezywać. Ku jej zdziwieniu koleżanki i koledzy z klasy okazali się bardzo sympatyczni i wyrozumiali. Olka odnalazła się w gronie nowych przyjaciół, a jej stany depresyjne zaczęły powoli ustępować. Przy wsparciu rodziców i środowiska szkolnego udało się jej wyjść z depresji, lecz nieprzyjemne wspomnienia zostały z nią na zawsze.
Krzysztof Guzek „Jestem Zdrowolny”
Pomyśl sobie, mój kolego,
co jest dobre dla organizmu twojego?
Co chcesz jeść? Co chcesz pić,
żeby długo i zdrowo żyć?
Najlepsza do picia jest zwykła woda,
to ona wigoru i energii ci doda!
Pić trzeba dużo, nawet 2 litry dziennie,
bo dzięki temu organizmowi będzie przyjemnie.
Ogranicz kawę i słodkie napoje,
bo to są dwa niezdrowe napoje!
Co byś wybrał – owoce czy kebaba?
Na co twój organizm stawia?
Odpowiedź jest jedna i to wszystkim znana-
owoce są zdrowsze i to bez gadania!
Kiedy przyjdzie wiosna, zasiej sałatę,
a pomidory zajadaj latem.
Truskawki z ogródka i wczesne maliny
dadzą ci do organizmu dodatkowe witaminy.
Marchewka, rzodkiewka i ogórek zielony
też bardzo wskazany i dozwolny.
Wszystkie warzywa są bardzo zdrowe,
nie tylko te, które są kolorowe.
Więc jedz je chętnie i nie martw się o to,
bo warzywa i owoce to czyste złoto.
Nie zapominaj o pieczywie, lecz mądrze wybieraj-
w sklepie najlepsze pełnoziarniste wyszperaj.
A teraz pora na zjedzenie rybki-
zawiera Omega 3, więc będziesz szybki.
W myśleniu, czytaniu i jeździe na rowerze,
bo ruch to zdrowie i ja w to wierzę!
Nabiał też ważny.
Pij mleko- będziesz wielki!
Wyrzuć z szafki wszystkie chipsy i żelki.
Ogranicz tłuszcze i wszelkie oleje,
bo mają bardzo niezdrowe przywileje.
Słodycze, rzecz jasna, bardzo smakują,
ale nam wszystkim zęby popsują!
Wyrzuć ze swej diety cukierki i lody,
napij się lepiej dwa razy więcej wody.
Kiedy te wszystkie zasady zastosujesz,
długim i zdrowym życiem się podelektujesz.
Do tego wszystkiego aktywnie spędzaj czas-
wsiadaj na rower i wciskaj gaz!
Graj dużo w piłkę i pływaj w basenie,
bo zdrowym być to każdego marzenie!
To byłoby na tyle z tej opowieści,
dzięki której wszyscy zdrowolni jesteśmy!